sobota, 27 maja 2017

Rozdział 7

Następnego ranka, wstałam wiedząc że tego dnia poznam wszelkie tajemnice moich szkolnych wampirków. Jak najszybciej zrobiłam poranne czynności, i już pół godziny później byłam gotowa do drogi. Ubrałam bluzę z kapturem, wzięłam plecak i wyszłam do szkoły w ten deszczowy poranek.

Dwie lekcje minęły szybko i bezproblemowo, na jednej siedziałam z Mike'm a na drugiej z Jessica. Aktualnie zmierzałam w stronę stołówki. Wzrokiem odnalazłam stolik, podeszłam i usiadłam. Po pięciu minutach przyszła piątka wampirów, na których tak czekałam. Siedziałam podekscytowana i nie zważając na nic zaczęłam używać daru mojej dalekiej znajomej Jasmine. Po chwili przez moją głowę zaczęły przelatywać różne historie, wspomnienia, głosy. Postanowiłam skupić się na pierwszej z nich, wypadło na Alice. Widziałam jak obudziła się nie wiedząc kim jest i gdzie jest, zrobiło mi się jej nieco szkoda. Sama nie wiem co bym zrobiła na jej miejscu. Następny był Jasper, też niezbyt szczęśliwa historia, Maria, wojsko, na ten widok nie co się wzdrygnęłam. Później była Rosalie, za nią Emmet i Edward, ich historie też nie były zbyt wesołe, no chyba że Emmet ten to już trochę inna sprawa.

Zauważyłam jedno, coś co mnie trochę zdziwiło. Historia tej piątki kończyła się na tym, że żyli razem z dwojgiem innych wampirów. Niestety postacie te były nieco zamazane, i nie widziałam ich za dobrze. Można jednak było dojrzeć że jest to blond włosy mężczyzna i brązowowłosa kobieta.

-Alyssa, co o tym myślisz ?- do rzeczywistości przywróciła mnie Jessica, spojrzałam na nią nie wiedząc o  co chodzi. W końcu w ogóle ich nie słuchałam. Na szczęście uratował mnie dzwonek. Przepraszając wstałam i szybko powędrowałam na lekcje hiszpańskiego, który umiałam doskonale.

Weszłam do sali i rozejrzałam się. Jedyne wolne miejsce było obok czarnowłosej wampirzycy.

-Hej, mogę się dosiąść ?- zapytałam miłym tonem

-Chyba nawet musisz- odpowiedziała, wesołym głosem, a ja zajęłam swoje miejsce.

-My się chyba jeszcze nie znamy, Alice jestem- przedstawiła się

- Alyssa- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się szeroko.

Po chwili zauważyłam że wampirzyca dziwnie się na mnie patrzy, jakby wiedziała coś, czego nie wie nikt inny. Lekko mnie to zaniepokoiło, a ona jakby coś przeczuwała, zmieniła wyraz twarzy, i rzuciła temat na który zaczęłyśmy rozmawiać.

Po dziesięciu minutach weszła już mocno spóźniona pani Stiwen.

-Przepraszam za spóźnienie, i proszę już o uwagę. Otwórzcie podręczniki na stronie...- dalej nie słuchałam bo zobaczyłam na swoim zeszycie karteczkę z ładnym pismem Alice. Otworzyłam i zaczęłam czytać: Masz czas dzisiaj, może gdzieś wyjdziemy ? Ucieszyłam się z treści wiadomości, bo z Alice miło mi się rozmawiało i czułam że się zaprzyjaźnimy.

Jasne, gdzie i o której ? odpisałam, i szybko przekazałam karteczkę.Umówiłyśmy się o 16:30 w pewnej kawiarence.

O godzinie 15:00 skończyłam lekcje, i szybkim krokiem ruszyłam do domu. Podejrzewałam co się na tym spotkaniu stanie, wiedziałam że Alice coś podejrzewa. Ale chciałam się z nią zaprzyjaźnić więc mogłam jej co nie co powiedzieć.

Wróciłam do domu, miałam jeszcze trochę czasu. Przeczesałam włosy, zmieniłam mokre od deszczu ciuchy i zajęłam się czytaniem książki.

Po skończeniu rozdziału, spojrzałam na zegarek i postanowiłam już wychodzić. Ubrałam kurtkę, zamknęłam dom i ruszyłam w umówione miejsce.


Rozdział 6

 Po zakończeniu lekcji, wyszłam ze szkoły z tłumem innych uczniów, wcześniej żegnając się z innymi. Z ulgą stwierdziłam ładną pogodę, nie padało a na dodatek wcale nie było tak pochmurno. Wolnymi krokami zaczęłam iść w stronę domu. Pierwszy dzień szkoły mogłam uznać za udany, gdyby nie fakt że Mike pod koniec zrobił się pewniejszy siebie, i zaczął za mną łazić. Raczej przyjaciółmi nie zostaniemy, ale w szkole mogę z nimi siedzieć. 

Zaczęłam zastanawiać się też nad wampirami, złote oczy wskazywały na to że żywiły się zwierzętami - tak jak ja, z czego się bardzo cieszyłam. Muszę dowiedzieć się o nich czegoś więcej, i mam dobry pomysł jak. Z nad wielkiego drzewa, wyłonił się mój mały domek, szybko do niego wbiegłam, zrzuciłam plecak i ściągnęłam kurtkę. Złapałam za telefon i wybrałam numer.

- Allia ? Jak się masz, już się stęskniłaś ?- powiedział wesoło Aro.

- Nie, to znaczy tak. Ale chciałam o coś zapytać- oznajmiłam, plątając się lekko w swojej wypowiedzi.

-No więc słucham-

- Byłam dzisiaj w szkole, i zauważyłam piątkę wampirów. Wiedziałeś że tu są ? Znasz ich ?- pytałam z wampirzą prędkością.

- Tak, spokojnie. To Cullen'owie , jak już pewnie wiesz żywią się tak samo jak ty. Możesz im zaufać, nie zagrażają ci. Jak dobrze ich poznasz, może czekać cię mała niespodzianka.- powiedział tajemniczo.

Cullen...  skądś znałam to nazwisko. Nie rozumiałam jednak o co chodzi Aro. Jaka niespodzianka ?

- Nie rozumiem, ale skoro tak mówisz. Zobaczymy. Możesz mi coś o nich powiedzieć ?-zapytałam z nadzieją na usłyszenie ciekawych faktów o których Jessica by nie wiedziała.

- No dobrze. Najpierw Edward, jest to ten w lekko rudawych włosach, umie czytać w myślach...-

No cóż ciekawe, może skopiuje sobie jego dar. Moich myśli nie tknie, w końcu mam tarczę.

- Blondynka ma na imię Rosalie i jest z tym dużym Emmet'em, nie mają specjalnych umiejętności. I teraz nieco ciekawiej, ta niska dziewczyna ma na imię Alice, i umie przewidywać przyszłość. Jej partner Jasper, umie kontrolować i odczytywać emocje.- dało się słyszeć w głosie Aro, że chciał ich w swojej straży.

Mieli rzeczywiście ciekawe umiejętności, niektóre na pewno skopiuję. Jak poradził Aro, może się z nimi zaprzyjaźnię.

- Reszty dowiesz się w swoim czasie, ja muszę już kończyć. Przyprowadzili nam pewnego wampira... wiesz praca- rozłączył się, a ja nie zdążyłam nic powiedzieć.

Zaskoczona zdobytymi informacjami, poszłam odrobić lekcje aby wieczorem przejść się do lasu.

O dwudziestej, w swoim naturalnym wyglądzie, wyszłam z domu i skierowałam się w kierunku lasu. Było ciemno, co nie sprawiało mi problemu więc już po chwili zauważyłam śliczne, małe jeziorko. Podeszłam do niego, i usiadłam. Podniosłam ręce i zaczęłam bawić się wodą, która zaczęła unosić się w górę. Zaczęłam tworzyć małego motylka, którego nauczyła mnie robić moja mama. Tęskniłam za nią, za tatą, chociaż ich wyglądu już prawie nie pamiętałam, to chwilę z nimi spędzone zostaną ze mną na zawsze.

Gdy przestałam myśleć o rodzicach i wróciłam do rzeczywistości, poczułam że nie jestem sama. Uczucie to sprawiło iż mój mały, wodny motylek rozpadł się na małe kropelki, i z powrotem wpadł do wody, a ja przestraszona zerwałam się z ziemi. Zaczęłam wzrokiem szukać "Ktosia" który mi przeszkodził, jednak widocznie uciekł.

Nie chciałam ryzykować spotkania z nieznajomym, więc czym prędzej wróciłam do domu.

sobota, 22 kwietnia 2017

Rozdział 5

Punktualnie o 6:30 zadzwonił budzik, jako że nie byłam przyzwyczajona do tego typu dźwięków, lekko się przestraszyłam i zeskoczyłam z łóżka. Uświadamiając sobie swoją głupotę, pacnęłam się ręką w twarz... Co również było głupie. Po jakże fenomenalnym wstaniu poszłam w stronę garderoby po jakieś ciuchy. Ubrana w czarne rurki z wysokim stanem i biały crop top, zaczęłam małe czary-mary. Ukrywanie swojej natury było na dłuższy czas niewygodne, ale nie miałam wyboru, więc zaczęłam chować moje uszka,  a oczy zmieniłam na niebieskie. Dalej do końca nie wyglądałam jak człowiek, bladość, czarne cienie pod oczami, moja skóra była twardsza i zimniejsza, a moje serce znalazło swój własny rytm. Ale z tym nie mogłam nic zrobić.

Godzinę później, gotowa, wzięłam jeszcze tylko czarną kurtkę i wyszłam z domu. Byłam trochę zdenerwowana, nie mając pewności jak inni na mnie zareagują. Jednocześnie czułam się zaciekawiona całą sytuacją, i szczęśliwa zaznając zwykłego, jak dla niektórych nudnego życia. Nie musiałam martwić się wojnami, ani oglądać jak volturi pożywiają się niewinnymi ludźmi, a w szczególności nienawidziłam tej świadomości że giną tam malutkie dzieci. Ale cóż, nie miałam nic do gadania, taka natura wampira.

Snując smętne myśli, doszłam do szkoły która stała przy głównej drodze. Liceum składało się z kilkunastu budynków z czerwonej cegły. Nie wyglądało to na szkołę, ale widząc tabliczkę napisem "dyrekcja", poszłam w tamtym kierunku. Niepewnie weszłam do środka. Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam siedzącą za jednym z biurek, brązowowłosą kobietę w żółtej sukience. Wyglądała na sympatyczną. Popatrzyła na mnie z zaciekawieniem w oczach. Rzadko kto tu się przeprowadza, więc wiedziałam, że będę jak nowy obiekt w muzeum.

- Alyssa Evans ?- zapytała miło kobieta

Miałam już zaprzeczyć, ale przypomniałam sobie, że sama wybrałam te imię i nazwisko. Wiadome było iż, nie będę paradować z elfimi imionami. W sumie to nawet mi pasowało, nowa ja, nowe imię. Postanowiłam jednak wybrać tak, aby inicjały były takie same, nie licząc drugiego imienia.

- Tak, to ja- muszę się przyzwyczaić, pomyślałam i uśmiechnęłam się szeroko.

Pani Collins, jak się przed chwilą dowiedziałam, wzięła dwie kartki, wstała i podeszła do mnie.

- Tu masz plan lekcji,mapkę oraz arkusz na którym będą musieli podpisać się nauczyciele. - powiedziała, dodając abym przyniosła jej go po lekcjach , po czym zaczęła tłumaczyć mi gdzie co jest. Oczywiście nie wiedziała że popatrzyłam dokładnie na mapkę, i znałam już cały rozkład budynków. Ale cierpliwie poczekałam aż skończy swój monolog.

Po otrzymaniu kartek, wyszłam w kierunku budynku numer trzy. Śladem innych uczniów odwiesiłam swoją czarną kurtkę i weszłam do klasy. Podeszłam do nauczyciela, aby podpisał mi arkusz, po czym usiadłam w ławce którą mi wskazał. Dostałam tez listę lektur, nie była mi ona potrzebna, zważywszy na to że wszystkie przeczytałam.

Lekcja minęła szybko, chociaż czułam na sobie wzrok innych, którzy wykręcali się aby mnie zobaczyć. Po następnej lekcji, zmierzałam w stronę stołówki, po drodze zostałam jednak zaczepiona przez jakąś brunetkę.

- Alyssa Evans ? - zapytała, wyglądała na trochę roztrzepaną i gadatliwą.

- Tak, a ty ?-

- Jessica Stanley, chcesz usiąść z nami na stołówce ?- mówiła, ze słyszalnym entuzjazmem.

-Chętnie- odparłam zaskoczona, i zadowolona z nowej znajomości.

Nagle wzięła mnie za rękę, i zaczęła ciągnąć w stronę stołówki. Zmierzałyśmy w stronę stolika z grupką nastolatków. Cóż zapowiada się ciekawie, pomyślałam, i razem usiadłyśmy przy stole.

- To jest Eric, Mike, Angela...- ciągnęła swoją wyliczankę, widać że nie byli tak pewni w stosunku do mnie jak Jessica.

Po ogólnym zapoznaniu, już bardziej swobodnie zaczęliśmy rozmawiać na luźniejsze tematy. I tak oto siedząc zauważyłam ich. Siedzieli przy najbardziej oddalonym stoliku. Była ich piątka, tak samo bladzi jak ja, i wszyscy do siebie podobni. Skupiając się na nich, czułam ich zapach, słodki i przyjemny. No i proszę, tak o to siedziałam sobie z piątką wampirów. Dopiero co od wampirów wyjechałam, a tu następni. Zauważając że patrzą się na mnie, odwróciłam wzrok. Pewnie wiedzą już że jestem inna od reszty, po zapachu i wyglądzie mogą się domyślać.

Postanowiłam że w następnym dniu, postaram się o nich czegoś dowiedzieć. Wykorzystam mój dar, i może kogoś podpytam.Jednak w tej chwili nie zaprzątałam sobie nimi głowy.

Z ulgą stwierdziłam, że nikt nie zauważył mojej chwilowej nieuwagi, więc wróciłam do rozmowy z nowo poznanymi osobami.



       ~.~  

Rozdział 4

Właśnie dojeżdżałam do Forks. Dom załatwili mi moi wujkowie, już nie mogę się doczekać aż go zobaczę.  Jak na razie okolica mi się podoba, jest spokojnie, cicho i są śliczne zielone lasy. Moja elfia natura ubóstwia lasy, chociaż wampirza też. Szkołę miałam już załatwioną, więc jeszcze dzisiaj wybiorę do lasu. Jest sobota, mam czas.

-To tutaj, dojechaliśmy- poinformował mnie taksówkarz, najwidoczniej nieco odpłynęłam.

-Oh tak, dziękuje- lekko rozkojarzona, zobaczyłam dom w którym miałam zamieszkać. Był jak dla mnie w sam raz. Nie za duży, i nie za mały, dwupiętrowy. Biały, z wyglądu zewnętrznego, niezbyt nowoczesny, co w sumie było jego zaletą.

Zapłaciłam taksówkarzowi, wzięłam swoje bagaże i ruszyłam w stronę drzwi. Muszę podziękować wujkom, wiedzieli co mnie zadowoli. Uśmiechnięta przekroczyłam próg domu.  Na górze znajdował się mój pokój i garderoba, postanowiłam że najpierw się rozpakuję i przebiorę.

Godzinę później byłam już rozpakowana i przebrana. Jako iż miałam iść w głąb lasu, to nie chciałam ukrywać swojej natury. Miałam swoje elfie uszka, srebrne oczy i pasemka. We włosy miałam wplątany srebrny łańcuszek, a na sobie śliczną, długą do ziemi, białą sukienkę ze srebrnym paskiem w talii. Może i wyglądałam dziwnie, ale bardzo lubiłam być tak ubrana.Nie martwiłam się tym iż, ktoś mnie zobaczy, w końcu była noc.

Cichutko wyszłam z domu, las miałam praktycznie naprzeciwko. Szybko do niego wbiegłam. Wreszcie mogłam się zrelaksować, do wujków zadzwonię później. Idąc leśną ścieżką czułam znajome mi uczucia. Mogłam się wyciszyć, w lesie zawsze czuję się dobrze. Mimo panującej ciszy dało się wychwycić szum wiatru, płynącej rzeki czy ruchu zwierząt. Tak idąc, doszłam do rzeczki, wzrokiem odnalazłam duży kamień na którym usiadłam. Patrzyłam w niebo, było dzisiaj wyjątkowo piękne, gwieździste.

Wtedy też tak siedziałam, ale niebo było zachmurzone... Przypominając sobie złe chwile, zeskoczyłam z kamienia i zaczęłam się rozglądać.

- Tu nikogo nie ma All, musisz o tym zapomnieć- mówiłam sama do siebie. 

-Kocham las, ale czas wracać...- jak powiedziałam tak  zrobiłam, pięć minut później byłam już w domu.

Na miejscu zadzwoniłam w końcu do Aro.

- Witaj wujku-

-Co tak długo ? Martwiliśmy się- powiedział zdenerwowany

-Tak wyszło, dom jest piękny, dziękuje -

-Oj nie ma za co, ciesze się że ci się podoba. Jeżeli wszystko jest dobrze to nie będę ci już przeszkadzał- widać już był spokojniejszy

-Nie przeszkadzasz. Jest wspaniale, pozdrów wszystkich-

-Jasne, do zobaczenia-

Rozłączyłam się i nie mając nic do roboty poszłam do kuchni. Rozpakowałam już mój mały ekwipunek jedzenia

-Jutro muszę pójść na zakupy- stwierdziłam sięgając po łyżkę i słoik nutelli.

Tak zaopatrzona, resztę nocy spędziłam na oglądaniu filmów.

Następny dzień zleciał równie szybko. Głównie zapoznawałam się z domem, przestawiałam różne rzeczy, tak że do wieczora zdążyłam się zadomowić. Spakowałam sobie rzeczy do szkoły, żeby mieć rano z głowy. Nie kupowałam na razie żadnego auta, ze względu na to że odległość od mojego domu do szkoły nie jest daleka, a ja lubiłam spacery.

Żeby trochę odpocząć. Położyłam się spać, wcześniej jak zwykła nastolatka nastawiłam sobie budzik.

Rozdział 3

Po trzech godzinach, uporałyśmy się z moimi ciuchami. Nie brałam aż tak dużo, jeżeli było by mi coś potrzebne, to kupie na miejscu. Oczywiście ja, jak to ja spakowałam też coś do jedzenia. Jako że mam możliwość jedzenia, chociaż nie dodaje mi to sił tak jak krew, to czasami lubię pozajadać się nutellą. Wiedząc że była już 21:00, postanowiłam się umyć, i przebrać w piżamę. Gotowa położyłam się i... stwierdziłam że jestem bardzo głupia !  

-Kevin o niczym nie wie !- powiedziałam do siebie, myśląc tym samym o swojej głupocie.

Wyskoczyłam z łóżka, i prędko złapałam za mój telefon. Klik, klik, klk -No, odbierz !- jak by gadanie do telefonu pomogło. 

-Halo ?-

-No, wreszcie !-

-Co jest All ?-

-No wiesz, trochę nie wiem jak ci to powiedzieć..- po tym jakże spontanicznym telefonie, zdałam sobie sprawę że kompletnie nie wiem jak mu to przekazać, cóż będę tęsknić za tym człowiekiem.

-No powiedz, po prostu. Wiesz zaczynam się o ciebie martwić, jak tak nic nie mówisz.-

- Eeee no jutro, noo wyjeżdżam.- powiedziałam nie pewnie, obawiając się jego reakcji.

- Co ? I ty mi dopiero teraz o tym mówisz ! I tak tylko pytam dlaczego ?, na ile ?, i gdzie ...-

- No wiesz dopiero się dzisiaj dowiedziałam, dokładnie nie wiem na ile, ale raczej na dłużej. Lecę do Ameryki. Chciałam się pożegnać, ale jakoś tak wyszło.

- No cóż, rozumiem. Będę za tobą bardzo tęsknić. Obiecaj mi że będziemy ze sobą pisać, a jak wpadniesz to się spotkamy.

- Jeszcze pytasz ! No pewnie, będę pisać codziennie. 

- No to cóż, będę tęsknić, żegnaj- 

-Ja też, do zobaczenia- rozłączyłam się szybko, nie lubię pożegnań.

 Położyłam się, i szybko zasnęłam.

  Wstałam późno, o 12. Umyłam sie i ubrałam się w czarne rurki z wysokim stanem, i biały sweterek. Uczesałam włosy w luźnego warkocza i zrobiłam lekki make-up. Zmieniłam kolor oczu na niebieski, a uszka schowałam, srebrne pasemka też zniknęły. Dwie godziny później byłam gotowa, sprawdzałam czy wszystko mam spakowane, ładowarki, laptop, książki do zaklęć... Myślałam o tym jak tam będzie, czy poradzę sobie w ludzkiej szkole do której zamierzałam się zapisać. Chociaż wiem że już wszystko umiem, to jednak chcę spróbować. Moje przemyślenia trwały nie co dłużej niż zamierzałam, na zegarku wybiła 16:00.

- Za dwie godziny samolot !- lekko przerażona zdałam sobie sprawę że muszę się jeszcze pożegnać... Przedtem jednak zadzwoniła po taksówkę na lotnisko i popędziłam w stronę sali głównej...

Godzinę później, jechałam już na lotnisko. Byłam nieco zestresowana, trochę bałam się nowego miejsca. Jednak cieszyłam się z tego, i pewna siebie wkroczyłam na lotnisko, i do samolotu. 

Leciałam do nowego miejsca, wiedziałam że coś się zdarzy. Aro coś ukrył, jakąś ważną informację, ale jako że był to mój wujek, nie miałam czego się obawiać. Uspokojona, założyłam słuchawki i oddałam się ulubionym utworom.

Rozdział 2

Rano obudziły mnie promienie słońca padające idealnie na moją twarz. Wstałam i poszłam do mojej garderoby, wzięłam czarną , krótką sukienkę i poszłam do łazienki. Po odprężającym prysznicu, ubrałam się i lekko pomalowałam. Moje długie, srebrne włosy spięłam w niechlujnego koka. Gdy byłam gotowa, wyszłam z łazienki i poszłam na mój ulubiony parapet . Użyłam zaklęcia przywołującego, aby po chwili przenieść się do innej krainy w mojej ulubionej książce.

Po godzinie przeczytałam już trochę rozdziałów, postanowiłam przejść się do Jane. Szybkim krokiem wyszłam, i już po chwili stałam przy drzwiach jej komnaty. Zapukałam lekko -Tu Allia, mogę ?-, -Jasne, chodź-. Po wejściu ujrzałam małą blondynkę która próbowała zrobić coś ze swoimi włosami.- Pomóc ci ?-, - Oczywiście, siedzę tu już pół godziny-, chwile później, Jane miała na głowie eleganckiego koka. -Wielkie dzięki All-, - Nie ma za co-, uśmiechnęłam się do niej i usiadłam na łóżku. -To co robimy ?- zapytałam z wielkim znudzeniem wypisanym na twarzy, -Film ?-zapytała. -Okej, to może Asystent wampira ?- zapytałam z bananem na twarzy. Włączyłyśmy, i już po pięciu minutach filmu, śmiałyśmy się jak opętane.

Po jakże zabawnym seansie, wróciłam do pokoju. Przebrałam się w wygodną bluzę i czarne legginsy. Pomyślałam, że warto się trochę przewietrzyć. Wyskoczyłam z okna, i pobiegłam do lasu. Jako że Elfy kochają naturę, czułam się bardzo dobrze w lesie. Gdy pobiegłam już dosyć głęboko, wskoczyłam wysoko na wielkie drzewo i podziwiałam widoki. Jako że byłam w połowie też elfem, miałam jeszcze bardziej melodyjny głos od wampirów. Cieszyłam się z tego, bo na prawdę kochałam muzykę, śpiew. Więc wykorzystując ciszę i spokój, zaczęłam sobie nucić.

Wise men say 
Only fools rush in 
But I can't help 
Falling in love with you. 

Shall I say 

Would it be a sin 
If I can't help 
Falling in love with you 

Po zakończeniu utworu, dopiero zauważyłam że jest już ciemno. Postanowiłam jeszcze coś upolować i wracać do zamku. Wróciłam wskakując przez to samo okno. Przebrałam się i nie mając nic innego do roboty, poszłam spać.

Obudziłam się, i wykonałam poranne czynności. Ubrana usiadłam na łóżku i dopiero teraz zdałam sobie sprawę jaki dziś jest dzień. To dzisiaj miałam dostać odpowiedź od volturi, czy będę mogła wyjechać. Szybko ubrałam mój czarny płaszcz i wybiegłam z pokoju, chyba tego nie przemyślałam bo zderzyłam się z Jane i upadłyśmy na podłogę.-O Favia, właśnie miałam po ciebie przyjść-, wstałam, poprawiłam ubrania i odpowiedziałam już w biegu, - No to chodźmy !-. W sekundę dobiegłam do drzwi sali tronowej, wzięłam głęboki wdech i weszłam.

Wujkowie siedzieli, lecz Aro gdy mnie zobaczył wstał i zaczął iść w moją stronę. -Witaj Allia-,powiedział poważnym tonem, nie co obawiałam się tego co usłyszę. -Dzień dobry Aro, Marku, Kajuszu- przywitałam się lekkim skinięciem głowy.-Więc, podjąłem decyzje- patrzyłam na niego zdenerwowana, z wielką nadzieją.-Pozwolę ci wyjechać a...-nie dokończył bo szczęśliwa rzuciłam się na niego - Jeeej ! -, -Poczekaj Favio, nie dokończyłem-.-Sorry- przesunęłam się lekko do tyłu i już zadowolona czekałam co powie.-Możesz pojechać lecz pod paroma warunkami.-, - Jakimi ?- spojrzałam na niego lekko zaniepokojona.- Pierwszy, polecisz do Forks, są tam idealne warunki dla wampira, i może tam kogoś poznasz- powiedział tajemniczym tonem, lekko się uśmiechając.- A drugi warunek ?-spytałam podejrzliwie,- Drugi... Będziesz często do nas dzwonić i odwiedzać-,- No to zgoda! Ale się cieszę !-.-Aha samolot masz jutro o 18:00, będziemy za tobą tęsknić- powiedział trochę smutny, -Ja za wami też, ale muszę się spakować !-. Miałam dużo ciuchów, cóż nie będę ukrywać że lubię zakupy.Zauważyłam moją Jane w sali, popatrzyłam na nią porozumiewawczo -Pomożesz ?-, na co ta wesoło kiwnęła głową. Jeszcze raz podziękowałam wujkom, pożegnałam się z nimi, i już z Jane pędziłyśmy do mnie żeby się spakować.

Rozdział 1


Siedziałam właśnie w moim pokoju, postanowiłam przemyśleć parę rzeczy. Muszę przyznać iż strasznie nudzi mi się w zamku, mam dość już tych bitew. Chciałabym gdzieś wyjechać, niby próbowałam, ale ostatnim razem nie skończyło się to dobrze. Co prawda, teraz jestem bardziej doświadczona. Umiem dobrze walczyć, mam też tarczę którą kiedyś skopiowałam od pewnej Belli, ale zawsze są pewne obawy... Moim rozmyślaniom przeszkodziło pukanie do drzwi, podniosłam wzrok przenosząc go na drzwi, -Proszę-, do pokoju weszła Jane. Przyjaźniłyśmy się, do niej nie licząc wujków, mam jako takie zaufanie. Jestem z natury raczej introwertykiem, więc nie mam wielu znajomych, nie licząc oczywiście pewnych osób. -Hej, Allia-przywitała się z przyjaznym uśmiechem na twarzy, -Witaj, Jane, co tam ?-odpowiedziałam nie co ponuro. - Volturi prosi cię do siebie, wiesz siedzisz w tym pokoju sama od trzech dni, martwią się.- tak, kochani wujkowie. -Jasne, powiedz że zaraz zejdę-, no tak trochę się zasiedziałam w tym pokoju, chociaż powinni się już przyzwyczaić. Przeczesałam ręką włosy, nałożyłam moją czarną pelerynę i wyszłam z pokoju. Szłam wolnym krokiem do sali tronowej, -Witam, księżniczko- powiedziała do mnie nasza sekretarka Kate, i lekko się skłoniła, była jedynym człowiekiem w zamku.-Witaj, Kate- odpowiedziałam, i poszłam dalej. Niezbyt lubiłam jak tak do mnie mówili, księżniczko, wolałam po imieniu. Pewnym krokiem podeszłam, i otworzyłam wielkie drzwi.

Spojrzałam na moich wujków, i się uśmiechnęłam.- No witaj Favio, ileż można siedzieć w pokoju ? Może byś się przywitała jak należy ?-, podbiegłam do Ara, przytuliłam go i powiedziałam - Wiesz, znając mnie to długo-, -A ja ?- równo z wyrzutem powiedzieli Kajusz i Marek. Po przywitaniu się, usiadłam na tronie, i zaczęliśmy pogaduszki. -Aro, zastanawiałam się nad pewną sprawą...- postanowiłam poruszyć temat wyjazdu, chociaż byłam pewna że Aro się nie zgodzi.- Tak, coś się stało ?-, -Hmm, myślałam nad wyjazdem, wiesz kocham was i to miejsce, ale po prostu chcę trochę odpocząć i wiesz...- Nie dokończyłam, bo Aro mi przerwał. -Tak, byłem pewny że kiedyś o to zapytasz, daj mi trzy dni na odpowiedź. Dobrze ?-, powiedział nieco surowym tonem, byłam mile zaskoczona - Jasne, dziękuje-. - To ja może skoczę na małe polowanko, do widzenia !- weselszym tonem zwróciłam się do wszystkich, po czym jak powiedziałam tak zrobiłam. Pobiegłam do najbliższego lasu na polowanie.

Nie lubiłam polowań, nie chciałam zabijać zwierząt. Ale od czasu do czasu musiałam, inaczej bym się strasznie osłabiła. Po zabiciu paru zwierzątek, wróciłam do zamku. Postanowiłam trochę poczytać, i pobawić się moimi mocami. Usiadłam na moim ukochanym parapecie i szepnęłam - Accio książka !- po chwili w rękach miałam moją książkę z zaklęciami.

Po nauczeniu się paru przydatnych zaklęć, pomyślałam że warto trochę poćwiczyć i wybrać się do pewnej szkoły tańca. Pobawiłam się moim wyglądem, zmieniłam spiczaste uszka na normalne, przyciemniłam kolor włosów, a oczy zmieniłam na niebieskie. Ubrałam się w czarne leginsy, i biały crop top. Po czym truchtem pobiegłam, do sali gdzie przeważnie ćwiczę. Po dotarciu, zauważyłam że akurat nikogo nie ma, z czego się cieszyłam. Włączyłam muzykę i zaczęłam tańczyć mój ulubiony styl jazz. Fouette, chasse i skok, powtarzałam sobie w głowie kroki, gdy usłyszałam znajomy głos. -Cześć Allia ! Dawno cię nie widziałem.-, wyłączyłam muzykę i odpowiedziałam - Hej Kevin! trochę ostatnio leniuchowałam-, -ale trzymasz formę All!- odkrzyknął, po czym odłożył torbę którą miał na ramieniu i zaczęliśmy razem tańczyć. Był to mój dobry znajomy, człowiek ale dobrze czuję się w jego obecności. -To co mała, dasz się zaprosić na pizze ? !-, -Jasne, w końcu nie chcę że byś był sam w domu, Kevinku- wystawiłam mu język jak małe dziecko i zaczęłam się śmiać.

Po udanym wieczorze z Kevinem, wróciłam do volterry. Postanowiłam odprężyć się i pójść spać, chociaż sen nie był mi potrzebny, to jednak lubiłam czasami odpłynąć w objęcia Morfeusza.