sobota, 22 kwietnia 2017

Rozdział 4

Właśnie dojeżdżałam do Forks. Dom załatwili mi moi wujkowie, już nie mogę się doczekać aż go zobaczę.  Jak na razie okolica mi się podoba, jest spokojnie, cicho i są śliczne zielone lasy. Moja elfia natura ubóstwia lasy, chociaż wampirza też. Szkołę miałam już załatwioną, więc jeszcze dzisiaj wybiorę do lasu. Jest sobota, mam czas.

-To tutaj, dojechaliśmy- poinformował mnie taksówkarz, najwidoczniej nieco odpłynęłam.

-Oh tak, dziękuje- lekko rozkojarzona, zobaczyłam dom w którym miałam zamieszkać. Był jak dla mnie w sam raz. Nie za duży, i nie za mały, dwupiętrowy. Biały, z wyglądu zewnętrznego, niezbyt nowoczesny, co w sumie było jego zaletą.

Zapłaciłam taksówkarzowi, wzięłam swoje bagaże i ruszyłam w stronę drzwi. Muszę podziękować wujkom, wiedzieli co mnie zadowoli. Uśmiechnięta przekroczyłam próg domu.  Na górze znajdował się mój pokój i garderoba, postanowiłam że najpierw się rozpakuję i przebiorę.

Godzinę później byłam już rozpakowana i przebrana. Jako iż miałam iść w głąb lasu, to nie chciałam ukrywać swojej natury. Miałam swoje elfie uszka, srebrne oczy i pasemka. We włosy miałam wplątany srebrny łańcuszek, a na sobie śliczną, długą do ziemi, białą sukienkę ze srebrnym paskiem w talii. Może i wyglądałam dziwnie, ale bardzo lubiłam być tak ubrana.Nie martwiłam się tym iż, ktoś mnie zobaczy, w końcu była noc.

Cichutko wyszłam z domu, las miałam praktycznie naprzeciwko. Szybko do niego wbiegłam. Wreszcie mogłam się zrelaksować, do wujków zadzwonię później. Idąc leśną ścieżką czułam znajome mi uczucia. Mogłam się wyciszyć, w lesie zawsze czuję się dobrze. Mimo panującej ciszy dało się wychwycić szum wiatru, płynącej rzeki czy ruchu zwierząt. Tak idąc, doszłam do rzeczki, wzrokiem odnalazłam duży kamień na którym usiadłam. Patrzyłam w niebo, było dzisiaj wyjątkowo piękne, gwieździste.

Wtedy też tak siedziałam, ale niebo było zachmurzone... Przypominając sobie złe chwile, zeskoczyłam z kamienia i zaczęłam się rozglądać.

- Tu nikogo nie ma All, musisz o tym zapomnieć- mówiłam sama do siebie. 

-Kocham las, ale czas wracać...- jak powiedziałam tak  zrobiłam, pięć minut później byłam już w domu.

Na miejscu zadzwoniłam w końcu do Aro.

- Witaj wujku-

-Co tak długo ? Martwiliśmy się- powiedział zdenerwowany

-Tak wyszło, dom jest piękny, dziękuje -

-Oj nie ma za co, ciesze się że ci się podoba. Jeżeli wszystko jest dobrze to nie będę ci już przeszkadzał- widać już był spokojniejszy

-Nie przeszkadzasz. Jest wspaniale, pozdrów wszystkich-

-Jasne, do zobaczenia-

Rozłączyłam się i nie mając nic do roboty poszłam do kuchni. Rozpakowałam już mój mały ekwipunek jedzenia

-Jutro muszę pójść na zakupy- stwierdziłam sięgając po łyżkę i słoik nutelli.

Tak zaopatrzona, resztę nocy spędziłam na oglądaniu filmów.

Następny dzień zleciał równie szybko. Głównie zapoznawałam się z domem, przestawiałam różne rzeczy, tak że do wieczora zdążyłam się zadomowić. Spakowałam sobie rzeczy do szkoły, żeby mieć rano z głowy. Nie kupowałam na razie żadnego auta, ze względu na to że odległość od mojego domu do szkoły nie jest daleka, a ja lubiłam spacery.

Żeby trochę odpocząć. Położyłam się spać, wcześniej jak zwykła nastolatka nastawiłam sobie budzik.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz