sobota, 27 maja 2017

Rozdział 6

 Po zakończeniu lekcji, wyszłam ze szkoły z tłumem innych uczniów, wcześniej żegnając się z innymi. Z ulgą stwierdziłam ładną pogodę, nie padało a na dodatek wcale nie było tak pochmurno. Wolnymi krokami zaczęłam iść w stronę domu. Pierwszy dzień szkoły mogłam uznać za udany, gdyby nie fakt że Mike pod koniec zrobił się pewniejszy siebie, i zaczął za mną łazić. Raczej przyjaciółmi nie zostaniemy, ale w szkole mogę z nimi siedzieć. 

Zaczęłam zastanawiać się też nad wampirami, złote oczy wskazywały na to że żywiły się zwierzętami - tak jak ja, z czego się bardzo cieszyłam. Muszę dowiedzieć się o nich czegoś więcej, i mam dobry pomysł jak. Z nad wielkiego drzewa, wyłonił się mój mały domek, szybko do niego wbiegłam, zrzuciłam plecak i ściągnęłam kurtkę. Złapałam za telefon i wybrałam numer.

- Allia ? Jak się masz, już się stęskniłaś ?- powiedział wesoło Aro.

- Nie, to znaczy tak. Ale chciałam o coś zapytać- oznajmiłam, plątając się lekko w swojej wypowiedzi.

-No więc słucham-

- Byłam dzisiaj w szkole, i zauważyłam piątkę wampirów. Wiedziałeś że tu są ? Znasz ich ?- pytałam z wampirzą prędkością.

- Tak, spokojnie. To Cullen'owie , jak już pewnie wiesz żywią się tak samo jak ty. Możesz im zaufać, nie zagrażają ci. Jak dobrze ich poznasz, może czekać cię mała niespodzianka.- powiedział tajemniczo.

Cullen...  skądś znałam to nazwisko. Nie rozumiałam jednak o co chodzi Aro. Jaka niespodzianka ?

- Nie rozumiem, ale skoro tak mówisz. Zobaczymy. Możesz mi coś o nich powiedzieć ?-zapytałam z nadzieją na usłyszenie ciekawych faktów o których Jessica by nie wiedziała.

- No dobrze. Najpierw Edward, jest to ten w lekko rudawych włosach, umie czytać w myślach...-

No cóż ciekawe, może skopiuje sobie jego dar. Moich myśli nie tknie, w końcu mam tarczę.

- Blondynka ma na imię Rosalie i jest z tym dużym Emmet'em, nie mają specjalnych umiejętności. I teraz nieco ciekawiej, ta niska dziewczyna ma na imię Alice, i umie przewidywać przyszłość. Jej partner Jasper, umie kontrolować i odczytywać emocje.- dało się słyszeć w głosie Aro, że chciał ich w swojej straży.

Mieli rzeczywiście ciekawe umiejętności, niektóre na pewno skopiuję. Jak poradził Aro, może się z nimi zaprzyjaźnię.

- Reszty dowiesz się w swoim czasie, ja muszę już kończyć. Przyprowadzili nam pewnego wampira... wiesz praca- rozłączył się, a ja nie zdążyłam nic powiedzieć.

Zaskoczona zdobytymi informacjami, poszłam odrobić lekcje aby wieczorem przejść się do lasu.

O dwudziestej, w swoim naturalnym wyglądzie, wyszłam z domu i skierowałam się w kierunku lasu. Było ciemno, co nie sprawiało mi problemu więc już po chwili zauważyłam śliczne, małe jeziorko. Podeszłam do niego, i usiadłam. Podniosłam ręce i zaczęłam bawić się wodą, która zaczęła unosić się w górę. Zaczęłam tworzyć małego motylka, którego nauczyła mnie robić moja mama. Tęskniłam za nią, za tatą, chociaż ich wyglądu już prawie nie pamiętałam, to chwilę z nimi spędzone zostaną ze mną na zawsze.

Gdy przestałam myśleć o rodzicach i wróciłam do rzeczywistości, poczułam że nie jestem sama. Uczucie to sprawiło iż mój mały, wodny motylek rozpadł się na małe kropelki, i z powrotem wpadł do wody, a ja przestraszona zerwałam się z ziemi. Zaczęłam wzrokiem szukać "Ktosia" który mi przeszkodził, jednak widocznie uciekł.

Nie chciałam ryzykować spotkania z nieznajomym, więc czym prędzej wróciłam do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz